czwartek, 28 października 2010

Wędzony kurczak- nostalgia po lecie

Nawet się cieszę, że wcześniej nie miałam czasu zamieścić tych zdjęć. W tym roku na urodziny zaprosiłam najbliższych do moich rodziców. Tam świętowaliśmy moje 26 wiosen doskonałym posiłkiem, w cieniu gruszy i dębu. Szczególnym gościem była biała kózka -nazwana pieszczotliwie Dodzią, prezent imieninowy dla mojej Mamy :)
Wszystko wskazuje, że na wiosnę będę Wam mogła przybliżyć temat kozich serów. Jednocześnie chciałabym gorąco zapewnić, że nasza słodka blondi nie trafi nigdy do wędzarni.Właściwie myślę, że jest najszczęśliwszą kozą na świecie.

Wracając do urodzinowego party:jako atrakcję moja Mama przygotowała szczególną specjalność la maison de Górki -wędzone kurczaki.
Ptaszyska przyprawia się, wiąże się sznurem i poddaje 3 godzinnej saunie w aromatycznym, ciepłym dymie. Tak przygotowany drób ma smak tak unikalny, tak doskonały, że wręcz bark mi słów. Mięso jest soczyste, a skórka ma piękny kolor.

Ponieważ ani ja, ani zapewne Wy moi kochani czytelnicy, nie posiadamy wędzarni na wyciągnięcie ręki, możemy tylko pomarzyć o tych ptakach. Tymniemniej kiedy ogarnia mnie nostalgia za doskonałą piersią kurczęcia pocieszam się chociaż smakiem sekretnej(od dziś już nie tak bardzo ;) )przyprawy mojej Mamy.

Jeżeli tylko będziecie mieli okazję szukajcie na bazarkach, stoiskach, w sklepach CZUBRICY. Pyszna do wszystkiego, szczególnie do białego sera i właśnie drobiu.

Cytując za Wiki

Czubrica - przyprawa uzyskiwana z cząbru górskiego (łac. Satureja montana), gatunku spokrewnionego z bardziej u nas znanym cząbrem ogrodowym. Przyprawa charakterystyczna dla kuchni bułgarskiej (nazwa przyprawy jest zapożyczeniem z tego języka).

Czubricy używa się głównie do zup, mięs, fasoli i serów, a także do kanapek. Po nazwą trapezna czubrica można kupić w Bułgarii także tradycyjną mieszankę przypraw bułgarskich, składającą się zazwyczaj z soli, sproszkowanej papryki i czubricy.

środa, 20 października 2010

Weekend z Julią Child

Ten weekend spędziłam na radosnym gotowaniu w gronie przyjaciół. Postanowiliśmy wzbić się na kulinarne wyżyny i zrobiliśmy beouf borginion według przepisu Julii Child. To co wyszło z piekarnika po 3 godzinach było absolutnie B-O-S-K-I-E. Wrótce zamieszczę obszerny post na ten temat :) Tematycznie oglądaliśmy też film Julie i Julia z rewelacyjną Meryll Streep.


Film jest bardzo sympatyczny, natomiast książka, na podstawie której powstał jest słaba. Autorka jest niepoprawną pesymistką i przebrnięcie przez 100 stron oryginału po angielsku nie dało mi spodziewanej satysfakcji. A jedak... Dla wszystkich miłośniczek i miłośników kuchni, polecam z całego serca autobiografie Julii "Moje życie we Francji". Biorąc pod uwagę fakt, że przed nami jesień i zima, warto pokrzepić się humorem i energią tej publikacji. Pysznie o jedzeniu, ale też o apetycie na życie. Ta książka daje nadzieję każdemu, że nigdy nie jest za późno na radość życia i realizowanie swoich marzeń.



Chciałabym mieć tyle optymizmu i wiary w dobro co Julia. No i nie ukrywam, że zazdroszczę jej i mężowi poczucia humoru. Jak ich nie kochać za takie kartki walentynkowe???

Muffin my love

Muszę się do czegoś przyznać. Oszalałam na punkcie muffinów. Dostałam w prezencie silikownowe foremki i od tego czasu jestem jak opętana. Muffinomania.

Muffin wydaje się być słodyczą kobiecą. Małe, słodkie ozdabiane...mrau

Najcudowniejsze jest to, że jak już się pojmie istotę muffina: suche składniki osobno, mokre osobno, można eksperymentować w nieskończoność. Czekoladowe, malinowe, bananowe, na słono, na słodko, z polewą, ze śmietaną, z cukrem pudrem....

Pierwszy przepis, który wypróbowałam, to babeczki z białą czekoladą, który odnalazłam w kuchni.tv http://kuchnia.tv/kuchnia_przepis_0-0-329_muffiny-z-malinami-i-biala-czekolada.html

Zrobiłam je na wieczór panieński. Nie wiem czemu,ale uważam, że babeczki alias muffiny są frywolne. No i zresztą chwała im za to :)