Tym razem nie o tym co można ugotować. Tym razem o tym co można kupić. I dlaczego nie może być tak w całej Warszawie.
Warszawskie CSW przez całe lato prowadziło fantastyczną inicjatywę Zielony Jazdów. Cykl imprez, warsztaty i co najważniejsze mini targ na świeżym powietrzu.
http://www.facebook.com/ZielonyJazdow/info
A tam... pyszne pomidory, niespotykane zioła (np. kwiaty czosnku). Dwa gospodarstwa, o których ostatnio pisał Grzegorz Łapanowski w swoim artykule, który polecam:
http://grzegorzlapanowski.natemat.pl
Zaintrygowana tematem, wybrałam się na Zielony Jazdów i się zakochałam. W genialnych produktach i w tym, że można ładnie prezentować i ciekawie opowiadać o swoich produktach. O tym, że dobre warzywa nie muszą kosztować fortuny.
www.majlert.pl
http://panziolko.pl
Serce rośnie. A potem zaraz staje w gardle. Bo tak sobie myśle: dobra super, pojechałam przez pół miasta i 2 tygodnie z rzędu cieszę sie doskonałymi produktami. Ale...co będzie za 3 tygodnie? Dlaczego nie ma niczego takiego na Kabatach? Oferta lokalnych bazarków nie jest ani smaczna, ani tania. W lokalnym sklepie sprzedają mi zgniłe jaja. Czuje się warzywnie opuszczona, czy ktoś wypełni dziurę w mym spragnionym dobrych produktów kulinarnym sercu?
Szczerzę życzę sobie i wszystkim mieszkańcom Warszawy, że powstanie więcej takich świetnych gospodarstw, fajnych uśmiechnietych ludzi, którzy będą chcieli nas nakarmić bez pośrednictwa bazarów, hurtowni i marketów.