Jeśli myślę o domowym cieście, w pierwszej kolejności przypomina mi się właśnie szarlotka. Gorąca, z chrupiącym ciastem. Kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami na wsi ciasta z jabłkami królowały na naszym stole wczesną jesienią ,kiedy dojrzewały przedwojenne odmiany jabłoni. Najlepsze jabłka na szarlotkę to papierówki, odrobinę kwaśne z jasną zielono-żółtą skórką. Te, które rosną u moich rodziców są zawsze trochę "parchatę"- poobijane lub z robaczkiem. Mają za to niepowtarzalny smak i mam pewność, że są w 100% bio:) Trudno znaleźć takie jabłka w mieście, ale zawsze z nadzieją wypatruje ich w lokalnych warzywniakach. Jeśli papierówki nie ma akurat pod ręką, wystarczy zapytać o kwaśną odmianę. Rezultat jest warty zachodu, bowiem sercem szarlotki jest jest nadzienie.
Z nadzieniem można eksperymentować. Trzy składniki, które muszą się znaleźć w nadzieniu szarlotki to:
- jabłka
- cukier
- cynamon
Ja najbardziej lubię połączenie delikatnego musu z ugotowanych jabłek z surowymi owocami. Całość przykryta okruszkami kruchego ciasta i płatkami migdałowymi. Mmm w połączeniu z lodami waniliowymi stanowią niezawodny duet na zimne wieczory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz