wtorek, 22 grudnia 2009

Co może być bardziej świątecznego niż pierniczki?

Na Boże Narodzenie zawsze jedę do rodziców. Do Górek. Małej wsi w województwie świętokrzyskim. Za oknem mam teraz -3 jak również zaśnieżony las, polanę i staw. Wszystko wygląda jak polukrowane i nastraja bardzo świątecznie. Zatem zanim nie nastąpi odwilż wieszczona przez pogodynki prezentuje Wam przepis na pierniczki i piernik

Wesołych Świąt!


125g miękkiego masła
1/2 szklanki brązowego cukru
1/2 szklanki miodu
2,5 szklanki mąki
2 łyżeczki przyprawy do pierniczków
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka kakao dla ładnego koloru :)

Suche składniki mieszam razem: mąka, soda, przyprawa, kakao. Masło i cukier rozcieram mikserem na puch. Musi być leciutkie i dobrze roztarte. Potem dodaje miód. Od tego momentu mikser idzie precz a do akcji wkraczają ręce. Podsypując mieszanką mączną ugniatam aż ciasto się nie klei i nie będzie miękkie. W zależności od rodzaju cukru będzie być może trzeba dodać masła. Ugniecioną brązową kulkę odstawiam na minimum 20 minut. W praktyce pieczenie pierniczków jest na tyle czasochłonne, że warto zagnieść ciasto wieczorem np. w piątek aby zajmować się nim cały dzień w sobotę a lukrować w niedzielę. W ten sposób będzie to przyjemnością a nie wyczerpującym maratonem. Ciasto wałkujemy cienko i formakami wykrawamy różniaste cudeńka. Piekarnik rozgrzany do 200 stopni piecze je ok 5-8 mnut. Trzeba je bacznie obserwowąć żeby ich nie spalić :)

Zaraz po wyjęciu z piekarnika pierniczki będą mięciutkie. Spokojnie, po chwili stwardnieją. Jeżeli je zostawimy dalej na swieżym powietrzu przyjmą wilgoć z powietrza i znów będą miekkie. Dlatego dobrze jets je przechowywać w puszcze lub słoiku.

Lubie tradycyjny prosty lukier tj. cukier puder + woda, lub dla koloru np. sok z malin curem i wodą manewruje tak długo, aż będzie gęsty. Taki lukier szybko zastyga więc uwaga. Przepadam również za kolorowymi cukrowymi posypkami. Pierniki od razu wyglądają odświętnie.







Jeżeli nie chcecie dużo wycinać, albo jestście równie dużymi łasuchami co ja polecam piernik. Ciemnobrązowe pyszne ciasto, ze sporą dozą miodu. Moja Mama dostała przepis od Pani Mari, która prowadziła swoje pasieki zaraz na skraju ogromnego modrzewiowego boru. Mieszkała na samym skraju wsi a jej chatka kojarzyła mi się z izdebką wiedźmy. Zwłaszcza,że miała czarnego jak smoła psa. Ta serdeczna kobieta piekła wspaniałe ciasta a z jej pasiek wychodził pyszny miód. Spadziowy, głęboki tak aromatyczny że aż cierpki. Oto piernik Maryni:

1 szklanka miodu
1 szklanka cukru
kubek śmietany (typowe opakowanie smietany)
kostka masła albo margaryny
czubata łyżeczka sody oczyszczonej
przyprawa korzenna do pierników 1 opakowanie
1 łyżka stołowa kakao
4 duże jaja
1/2 kg mąki torowej

Białka oddzielam od żóltek. Te ucieram z połową cukru na kogel mogel, dodaje roztopiony tłuszcz, miód śmietanę, przyprawy,kakao cały czas mieszając. Sodę rozpuszczam w łyżce stołowej wody najlepiej w pojemniku po śmietanie(mniej garow do zmywania ;)) dodaje do masy. Łączę teraz mąkę z masą, można ją przesiewać żeby napowietrzyć :) na końcu dodaję pianę z białek i reszty cukru. Delikatnie mieszam. Piekę na takiej dużej prostokątnej blasze ok, godziny w 180 stopniach. Po 30 minutacg sprawdzam tradycyjnie patyczkiem czy to juz. Jak po wyjęciu z ciasta jest mokry- pieczemy dajej, jak suchy ciasto jest gotowe!







poniedziałek, 9 listopada 2009

miodowe ciasteczka





Pisałam już, że dostałam książkę "comfort food". Jest rewelacyjna. Czego się nie dotknę jest pyszne.  

Po powrocie z Grecji zrobiło mi się smutno, a to że pogodna, a to że przeziębienie....a cóż może być lepszego na smutki niż dużo miodu i masła? 

Wprawdzie kilka mniej oddanych rozpuście kulinarnej osób sugerowało zrezygnowanie z aksamitnego kremu łączącego obie części ciasteczek. Fakt można tego nie robić.  Można też jeść serki light, albo iść na dietę. Można ale na szczęście nie trzeba :) 

Greckie markizy miodowe 


250 g mąki 

2 łyżeczki proszku do pieczenia

2 łyżeczki sody 

50 g cukru (dobrze jest mieć drobno mielony)

115g miękkiego masła

skórka otarta z połówki pomarańczy

115 g miodu w stanie płynnym (uwaga teraz będzie trik :) jeżeli macie miód, który się skrystalizował można go wstawić do naczynia z ciepłą wodą, odczekać chwilę. Wkrótce odzyska płynną postać)

25g orzechów (włoskie, laskowe, nerkowca ) lub pistacji 

No i krem, który wywołuje kontrowersję:

50 g miękkiego masła

115g cukru pudru

łyżka miodu 

Najlepiej stosować miód wielokwiatowy, o delikatnym aromacie. 


Nagrzewam piekarnik do 200 st. , przygotowuję blachę wykładam pergaminem do pieczenia.

Najpierw suche składniki : mąkę , proszek do pieczenia, sodę i cukier wrzucamy do miski i mieszamy. Dodaję masło i miksuję. Ciasto będzie miało na tym etapie konsystencję wiórków. Wrzucam otartą skórkę pomarańczową....mmmm...od razu lepiej, pięknie pachnie....

Teraz miód. Podgrzewam powoli i delikatnie na małym ogniu. Nie może się zagotować, ma być ciepły. Wlewam do ciasta.  Masa się łączy. Czas wyłączyć mikser i zanurzyć ręcę w cieście. Formujemy kulkę. Jeżeli wszystko mi się lepi do rąk, to znak że trzeba podsypać mąki.  

Na jedno ciasteczko potrzeba kulkę ciasta wielkości orzecha włoskiego. Turlam kuleczkę, potem rozpłaszczam na dłoni na placek i klap na pergamin. I tak do wyczerpania zapasów.  Siekamy orzecht/pistacje. Jeżeli decydujemy się grzeszyć dietetycznie połowa ciastek jest "spodem " i nie ma orzechów.  W przypadku wersji light można wcisnąć posiekane orzechy na wszystko. Ciastka piekę 6-8 minut. Trzeba do nich zaglądać , rumienią się szybko. Ciasteczka muszą przestygnąć.

Można zrobić krem: masło miksujemy z cukrem pudrem i miodem. Powstaje krem, którym można smarować ciasteczko bez orzechów "spód" i dokładać na wierzch ciasteczko z orzechem"górę".  Można i ... naprawdę warto. Zresztą zobaczcie sami.. 




piątek, 23 października 2009

moje małe greckie wakacje

Na początku października wyleciałam na Kretę. Jestem absolutnie zauroczona! Wszystko, absolutnie wszystko było pyszne! Jest tam ciepło, ludzie są serdeczni, wszędzie rosną oliwki, pomarańcze, cytryny...Wiatr od morza jest ciepły, a koty przechadzają się leniwie. Wrażenie na wyspie jast takie, jakby ktoś wziął Wasze warszawskie życie i przekręcił gałkę z napisem "tempo". Tam nigdzie się nie spieszysz, co najwyżej podążasz. Liczy się to co się dzieje na wyspie, w Twoim najbliższym otoczeniu. Właściciel naszego pensjonatu, zapytany o bezprzewodowy internet, odpowiedział z dumą, że posiada fax i mu to wystarcza. Czy chciałabym wieść życie greckiej wyspiarki? tak! Jak będę stara pojadę na Kretę będę trzymać kota na kolanach i patrzeć w morze.

Panie i Panowie oto moje top 10 Kreta !


1. Prawdziwe tawerny. Zero komercji. Zero menu. Zero angielskiego. Podczas jednej z samochodowych wycieczek dotarliśmy do malutkiej miejscowości Meskla. Na Krecie tam gdzie są 2 domy 3 to tawerna, zatem problemu ze znalezieniem lokalu nie było. Problem pojawił sie z komunikacją. Na miejscu byli sami miejscowi, na szczęście Ci kochani ludzie wyszukali jedną osobę, która mniej więcej mogła nam powiedzieć, że dziś można zjeść coś z pieca.



I tu Mistrzyni Ceremonii, grecka Weslaka, prowadzi nas do wolno stojącego pieca a w nim : faszerowane kwiaty cukini, liście winogron i mięso... wprawdzie do dziś nie wiemy czy to była koza czy baranek ale....było obłędnie pyszne. Na deser dostaliśmy pomarańcze, słodkie, soczyste. Całą wioskę otaczają dzewa pomarańczy...były obłednie świeże. Dodam jeszcze że za całą imprezę zapłaciliśmy 13 EUR.

2. Jogurt grecki z miodem tymiankowym. Wierzcie mi lub nie. Jest to proste. Niby nic specjalnego. Ale....nie da się tego powtórzyć w Polsce z jogusrem ala greckim i miodem wielokwiatowym. A Twój dzień od razu jest lepszy, gdy od rana rozkoszujesz się słodkością...mmmm....

3. Chleb z oliwkami i chleb z oliwą . Zatrzymaliśmy się miejscowości Stavros. W lokalnym sklepiku pani sprzedawała spore bułki nadziane oliwkami z oregano. Na samą myśl dostaje ślinotoku jak pies Pawłowa. Puszyste ciasto i intensywny smak oliwek. Mniam.

Każdego wieczoru, a czasami i po południu zajadałam się zwykłym chlebem i zwykła oliwą. Do wina, do sałatki, do gasnących promieni słońca

4. Sałatka grecka. Niech to szag. Najbardziej parchaty pomidor z południa pokazuje taki smak że cała ekspozycja warzywna w TESCO by nie dała rady. Czułam się jakbym razem z tymi pomidorami, papryką i oliwkami zajadała słońce

5. Calmari - malutkie z mackami, większe w kawałkach. Nic z gumowości. Tylko rozkoszna sprężystość

6. Małe rybki smażone w całośc....i z główką i ościami.... ale ... no ... pyszne....

7. Domowe wina. Wyjątkowe bo niepowtarzalne. Zostają tam, gdzie Twoje wspomnienia. NA próżno szukać w winiarniach. Niby mocne, niby płaskie ale smakuja

8. Rakii konwenanse na Krecie najwyraźniej nakazują napić się Rakii po posiłku. A przynajmniej tak zasady wyglądały w naszej tawernie w Stawros. Po zjedzeniu tony pyszności Rakii ratuje układ trawienny. Tylko do hotelu się cieżko wraca...

9. Wyroby klasztorne : oliwy, wina i inne dobra wytworzone przez mnichów. Tradycyjne z klasą

10. Jedzenie na świeżym powietrzu, bo jest ciepło!!

niedziela, 19 lipca 2009

tarta z porami i ciasteczka na słono

Tarty są rewelacyjne. Bazą jest ciasto, a możliwości wypełnienia są ograniczone jedynie fanatzją. Wczoraj zrobiłam jeden z moich ulubionych wariantów- pora na pory.

Ciasto

250 g mąki
1 jajko, jedno żółtko
pół kostki zimnego masła (ok 100g)
zimna woda
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli

mąkę, sól i proszek mieszamy w dużej misce. Do mąki wkrajmy masło. Ręką zagniatamy mąkę i masło , następnie wbijamy jajka i zagniatam dalej. W zależności od typu mąki trzeba dodać trochę wody. Ciasto musi być miekkie, elastyczne i nie kleić się do ręki. Zagniecioną kulkę odstawiamy do lodówki. Zajmujemy się nadzieniem.

2 pory
2 łyżki masła
ząbek czosnku
ser pleśniowy : brie lub rokpol
małe opakowanie śmietany 18%
1 jajko
sól
pieprz


Pory myjemy i siekamy w talarki. Rozpuszczamy masło na patelni i dusimy pory na maśle do miękkości. Zastawiamy do ostygnięcia.

Śmietanę roztrzepujemy z jakiem dodajemy sól i pieprz.

Wyjmujemy ciasto z lodówki. Wałkujemy na ok pół centymetra , szczodrze podsypując mąką.

Tortownicę smarujemy masłem i oprószamy mąką. Piekarnik nastawiamy na 180 stopni.

Przenosimy ciasto do tortownicy, ręką dociskamy brzegi i odcinamy nadmiar ciasta. Robimy dziurki widelcem na spodzie i po bokach.

Teraz ładujemy do środka pory. Układamy na wierzchu ser i całość zalewamy masą jajeczno - śmietanową.

Brzegi zaciskamy trochę do środka żeby nam nic nie uciekło i wstawimy do piekarnika na ok 40 minut póki ciasto nie będzie złote, a ser podpieczony. O tak :
Czasami zostaje mi ciasta i wtedy robię szybkie słone ciasteczka. Znikają zazwyczaj jeszcze zanim tarta trafia na stół.

Resztki ciasta rozwałkowuje, wykrawam różne kształty, smaruje białkiem(które zostaje po cieście) i obsypuję mieszanką przypraw: kminkiem, rozmarynem, solą. Zależy co mam pod ręką. Ciepłe i zimne, są rozkosznie kruche i chrupiące. Można zrobić ich więcej i wsuwać z piwem.



czwartek, 16 lipca 2009

dla tej co za oceanem....ciasto bananowe

Pora na egzotykę. Na specjalne zamówienie Kasi, która osiadła w Ameryce Południowej, publikuje przepis na aromatyczne ciasto bananowe. Banany pewnie zerwiesz sobie z ogródka ;)

Ja korzystam z rewelacyjnego przepisu Marty Gessler.

http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/2,87561,,Chleb_bananowy,,7145145,9495.html

Moja rada: wszystkie składniki suche mieszam ze sobą zanim trafią do masy. Również wiórki. Łatwiej się miesza. Banany muszą być dojrzałe. Ciekawy smak uzyskuje się stosując cukier trzcinowy.

Pysznie smakuje z nutella i solo.

poniedziałek, 13 lipca 2009

Zupa miso- czyli jak stracić przyjaciół i zniechęcić do siebie ludzi.

Zapowiadało się naprawdę dobrze. Integrujemy się. W środę po pracy zasiadamy u Tomka, zamawiamy sushi i robimy zupę miso. I gramy w planszówkę hit wszech czasów Magię i Miecz.

I zaczęły się schody: po pierwsze w firmie zapanowała grypa żołądkowa i 50% składu odczuwało "dyskomfort trawienny". Sushi odpadło.

Po drugie: kolejne 50% towarzystwa nie lubiło eksperymentów i ze zgrozą obserwowało namoczone glony.

Efekt : dwie osoby (ja i Tomek), były zachwycone zupą, jedna zjadła z ciekawości, jedna z grzeczności, a ostania nie zjadła wcale.

Wieczór uratowały mini jagodzianki kupione w rewelacyjnej piekarni na stacji metra Ursynów. Tradycyjne. Nie wywrotowe.

Jeżeli jednak nie planujecie błysnąć właśnie przed teściami, albo nowym szefem , warto zrobić miso. Jest piekielnie zdrowa, bardzo szybka.....no i mi smakuje...naprawdę....

Szybkie miso 1 porcja do pracy ;) wszystko do nabycia w sklepach z orientalna żywnością

saszetka koncentratu miso (ma już w sobie pastę i dashi rosł rybny w małym koncentracie. Można kupić osobno, ale wtedy istnieje ryzyko że proporcja będzie zła)
dymka , duuużo dymki poszatkowanej
suszone glony wakame - oszczędnie - puchną po zalaniu, ja zrobiłam za dużo. Na małą miseczkę wystarczy łyżka suszu
tofu -ja nie przepadam, więc dawkuję oszczędnie, kilka kosteczek.

Glony zalewamy wrzątkiem i czkekamy ok 10 min aż będą miekkie. Siekamy dymkę , robimy kostki z tofu. Szaszetkę zalewamy wrzątkiem w miseczce i dorzucamy dodatki. Siorbiemy ze smakiem podczas konsumpcji.

Ciekawe informacje na temat historii miso znajdziecie w poniższym artykule

http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/1,97456,6757388,Misoshiru___japonska_zupa.html

Jeżeli wierzyć on line tlanslatorom oto moje imię po japońsku :

エリーザ

a słow smaczny wygląda tak: おいしく

Obawiam się że ja i język japoński nie zostaniemy przyjaciółmi.

wtorek, 7 lipca 2009

warzywno leniwie zdrowo

Zapiekanki warzywne....nieskończony temat. To prosta potrawa, którą łatwo zmodyfikować do swoich preferencji. Prosta w przygotowaniu. Zdrowa. I bardzo smakowita.

Idea jest jedna: warzywa+oliwa+przyprawy+piekarnik

Twarde sztuki, takie jak ziemniaki czy marchewka gotuje wstępnie na parze, aby nie czekać na danie całe wieki.

Z reguły całość uzupełniają różne sery.


Oto kilka zestawów warzywnych:

szparagi, młode marchewki i ziemniaki, pietruszka, parmezan - ziemniaki i marchewki podgotowuje na parze, wrzucam na blachę, polewam oliwą, piekę aż ziemniaki się zarumienią ok 20 min w temp. 200. Potem na 10 min wrzucam parmezan. Gotowe posypuje pietruszką, solą morską i młotkowanym pieprzem.

papryki, ziemniaki, czerwona cebula, czosnek, feta- ziemniaki na parze jak wyżej. całość piekę ok 30 minut z fetą dodaną po 15 .

ostatni wynalazek : brokuły, ziemniaki, papryki, czarne oliwki, zielony groszek, pomidory w zalewie, czosnek, zioła włoskie.

Tak naprawdę wszystko co się znajduje w zapiekance, zależy od fantazji i tego co akurat jest pod ręką.


Do wszystkich zapiekanek polecam sos serowy. Nadaje się genialnie również do surowych warzyw i chipsów jako dip.

Jogurt grecki lub bałkański
Ser pleśniowy np lazur albo rokpol
ząbek czosnku
gałka muszkatułowa.

Wszystkie składniki miksujemy w wysokim naczyniu na gładki sos. Proporcje ser vs jogurt musicie odkryć sami. Im więcej sera w stosunku do jogurtu, tym gęstszy sos i intensywniejszy smak.

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Mazurek bez wstążek i piórek...



Wysycona świątecznymi pysznościami, nareszcie znalazłam czas na umieszczenie nowego posta.

Słodkości! to najbardziej lubię w świętach. W tym roku postanowiłam się zmierzyć z legendarnym w mojej rodzinie przepisem na mazurka z płatków owsianych. Jest to cudowny przepis, zwłaszcza jeżeli chcemy zrobić porządek w szafce z bakaliami. Ponieważ można wrzucić do niego dowolne miękkie do środka i chrupkie na wierzch. Masa wypełniająca mazurek przypomina musli i jest bardzo sycąca. Więc nie dość że nie zjemy francy dużo to jeszcze mamy przeświadczenie, że zjedliśmy coś zdrowego. Bo przecież płatki owsiane i suszone owoce to samo zdrowie...prawda?

Mazurek z płatków owsianych

Ciasto składa się z trzech warstw.

1. Kruche ciasto (patrz przepis na szarlotkę)- potrzebujemy cienkiej warstwy, która będzie spodem. Wyrobione i rozwałkowane ciasto rozkłada
my na prostokątnej blasze wyłożonej pergaminem i pieczemy w piekarniku w temperaturze ok 180 stopni, póki ciasto nie będzie złote.

2. Masa z płatków owsianych i bakalii

Płatki owsiane górskie 400 g

Szklanka cukru
Kubek śmietany ok 250g
Kostka margaryny Palma(podobno inne sie nie nadają, wierze Mamie ;) )
2 czubate łyżki kakao

Bakalie: co lubimy i mamy w domu. W tym roku w mazurku wystąpiły: suszone śliwki, morele, rodzynki, daktyle, żurawina, suszone jabłka
Porto

Bakalie kroimy na mniejsze kawałki i moczymy przez noc w porto. Następnie zasypujemy towarzystwo cukrem i lekko podgrzewamy. Alkohol wyparuje, zostawiając niesamowity aromat, a my z czystym sumieniem będziemy mogli podać ciasto kierowco
m.

2. Masa owsiana :)


W dużym garnku rozpuszczamy margarynę. Zdejmujemy z ognia. Dodajemy kakao i śmietanę.Mieszamy aż powstanie aksamitny płyn. Wrzucamy pijane bakalie. Na koniec płatki owsiane. Dobrze mieszamy , próbujemy na słodkość. Można ew. dodać miodu.

Teraz szybko przekładamy masę na kruchy spód.
Wyrównujemy na płasko i czekamy aż stężeje.

3. Polewa czekoladowa

250 g gorzkiej czekolady
200 ml śmietanki 30%


Czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Kiedy będzie całkowicie rozpuszczona, wlewamy śmietankę i mieszamy. Polewa może się znaleźć tylko na zimnym mazurku.


Na polewie można zrobić dekoracje z migdałów, orzechów, posypki . Pełna dowolność uzależniona od zdolności manualnych.



poniedziałek, 16 lutego 2009

DIY Sushi @ Antek

Piątkowy wieczór spędziłam przemiło na edukacji. Uczęszczałam do Akademii Lepienia Ryżu i Nalepiania Ryby i Owoców Morza Wszelakich dohtora Nauk Przyrodniczo- Gastronomicznych Antoniego.

A tak na poważnie, nasz przyciel Antek zorganizował wieczorek sushi według zasady : jak sobie zrolujesz tak zjesz :) Zebraliśmy się zatem przy stole i lepiliśmy ryż, kroiliśmy ryby i przy wspomaganiu bambusowej maty udało nam się wytworzyć swoje pierwsze maki. Zabawa jest przednia, surowizna i krabowe paluszki stają się miłym tłem do rozmów, śmiechu i koniec końców nabrałam chociaż trochę wprawy, tak, że będę mogła to powtórzyć. Mistrzowie sushi uczą się lata, więc nie przejmowałam sie zbytnio tym, że coś nie wyszło perfekt. Zapewne specjaliści w dziedzinie by nas obsobaczyli, za to czy za tamto, ale ja purystką nie jestem. Smakowało wybornie! Oczywiście wszyscy podjadali w trakcie, więc kiedy nadszedł właściwy czas konsumpcji naszych arcydzieł część towarzystwa niestety jak to się mówi "wymiękła".

Najpiękniejsze w sushi jest to, że można eksperymentować ze składem. My na w naszych produkacjach wykorzystaliśmy : tuńczyka i łososia, krewetki i kalmary -sprawione , gotowe specjalnie do sushi, paluszki krabowe, kiszoną rzepę japońską, ogórek, serek philadelphia, słodki gęsty sos sojowy, sezam. Avocado zostało niestety zagubione, ale i tak sushi wyszło pyszne.

Zawsze myślałam, że nie można się przejeść sushi- wchodzę na stół i odszczekuje!! Najadłam się za wszystkie czasy!

Poniżej kilka zdjęć z imprezy, udostępnionych za uprzejmością Antka






niedziela, 25 stycznia 2009

Gigantyczne ciastka czkoladowe



Przepis na te ciastka pochodzi z książki Comfort Food, którą dostałam od mojej kochanej Nastki. Książka przyjechała zza oceanu, i zawiera mnóstwo smakowitych przepisów. Wczoraj zmierzyłam się z gigantycznymi ciastkami z trzema rodzajami czekolady..... Ufff .... jedno takie "ciasteczko" skutecznie zasadza i zaspokaja łakomstwo. Przepis jednak wymaga pewnych udoskonaleń, bo czuć w tych ciastkach trzaskający cukier, no i nie spodziewałam się, że mąka aż tak urośnie zrobiłam ciacha na jednej blasze i się zrosły. Efekt końcowy hmmm wyszło 14 przepysznych czekoladowych gigantów...jeżeli myślicie że to mało .....spróbujcie zjeść 2 !

Kilka uwag na początku:
trzeba cholernie uważać, żeby ich nie spalić. 12 minut NAPRAWDĘ wystarcza
zaraz po upieczeniu ciastka są miękkie, trzeba koniecznie poczekać, aż będą całkiem zimne
zamiast orzechów macadamia użyłam wczoraj nerkowca i też było pysznie. Nie chcąc popełniać kalorycznego samobójstwa zrezygnowałam pewnej ilośći czekolady.

A teraz Panie i Panowie: szykujcie się na zło wcielone masło, cukier i czekolada ......


90 g mlecznej czekolady
90 g białej czekolady
300 g gorzkiej czekolady (min 70%)
90 g masła
cukier waniliowy/ esencja waniliowa
150 g brązowego cukru muscovado, ja używałam trzcinowego, może dlatego trzeszczał :(
150 g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
100 g orzechów macadamia

piekarnik ogrzewamy do 180 stopni. Przygotowujemy 2 blachy do pieczenia i wykładamy je pergaminem. Mleczną i białą czekoladę siekamy na kawałki. Z gorzej odładamy 100 g , resztę siekamy w duże kawałki co najmniej 2 cm. Pozostałą gorzką czekoladę topimy w kąpieli wodnej*. Jak się całkowicie rozpuści zejmujemy z garnka, dorzucamy masło, mieszamy aż się roztopi , a potem dodajemy cukier (brązowy i waniliowy). Na końcu dodajemy delikatnie mąkę zmieszaną wcześniej z proszkiem do pieczenia i solą, czekolady i orzechy. Formujemy 14 placuszków spłaszczając kulki ciastka. Na koniec wciskamy te ogromne kawałki gorzkiej czekolady, które odłożyliśmy na samym początku. Ciasteczka pieką się 12 minut.

* kąpiel wodna a czekolada- czekolady nie można topić bezpośrednio w garnku na ogniu/płycie . Robi się wtedy tłusty glut. Najlepiej jeżeli macie metalową lub żaroodporną miskę. Wrzucamy do niej kawałki czekolady i kładziemy na garnku z gotującą wodą i mieszamy póki się nie rozpuści. Nie wolno też trzymać jej nad parą za długo bo efekt jest taki sam jak w przypadku grzania na ogniu-glut. Czekoladę można topić również w mikroweli.




piątek, 23 stycznia 2009

Zupa taco

Po dłuższej nieobecności z powodu Świąt, wyjazdów i kołchozowego zapracowania postanowiłam zacząć styczniowe wpisy od zupy, która poprawia mi humor nawet w najzimniejszy i ponury dzień.

Tak właściwie nie do końca rozumiem czemu zupa określana jest mianem taco, skoro w środku są nachos, ale może nie powinnam zadawać niewygodnych pytań skoro efekt jest pyszny??

Pierwszy raz zjadłam ją w warszawskiej restauracji Lemon (http://cafelemon.pl) i od tamtej pory "chodzi za mną " ten smak. Uporczywie. Za każdym razem staram się coś udoskonalić i mam wrażenie, że ostatnio trafiłam w sedno.


Zachęcam do eksperymentowania z proporcjami i gęstością. Na tą zupę nie ma ścisłego przepisu, bo każda zmiana w proporcjach daje ciekawy efekt. Polecam gotować ją w dużym garnku z grubym dnem.

mielone mięso wieprzowe
1 duża lub 2 małe cebule
czosnek od 1-2 ząbków w zależności od czosnkofili i pochodzenia czosnnku, ten chiński ma w sobie mniej aromatu, trzeba wciskać i wciskać...
papryka czerwona
papryka chilli surowa lub suszona
puszka pomidorów bez skórki
sok pomidorowy z kartonika
kostka rosołowa lub jak ktoś ma na podorędziu, szklanka rosołu
przyprawa do kuchni meksykańskiej
papryka słodka w proszku
pieprz
sól
oliwa
nachos serowe lub naturalne
starty żółty ser- to co jest pod ręką , byle dobrze się topił, np. gouda


Cebulę, czosnek siekamy drobno i wrzucamy na rozgrzaną oliwę. Zaraz potem dorzucamy pokrojoną w kostkę paprykę. Kiedy cebula się zeszkli dorzucamy mięso. Teraz trzeba mieszać i rozdrabniać. W międzyczasie podsypujemy przyprawy meksykańskiej, żeby mięso nabrało aromatu. Kiedy już się usmaży dodajemy pomidory z puszki i chilli. Suszone rozbijam w moździerzu surowe kroję na malutkie kawałki. Potem kolej na sok pomidorowy i kostkę lub rosól. Jeżeli dodajemy kostkę to wlewamy więcej soku. Wszystko zależy od pożądanej konsystencji. Jeżeli lubicie rzadsze zupy, można podlać wodą. Teraz wszystko musi się pogotować ok 20 minut. Zupa jest gotowa, jeżeli kawałki papryki są miękkie a pomidory z puszki się rozpadły. Na koniec próbujemy i doprawiamy solą, pieprzem słodką papryką , ew. dosypujemy przyprawy meksykańskiej.

Gorącą zupę wlewamy do głębokich miseczek, w każdej umieszczamy nachosy i posypujemy po wierzchu startym serem.


Na początku można podchodzić sceptycznie do czegoś o konsystencji rozwodnionego sosu do spaghetti , ale jest to niesamowicie sycąca i rozgrzewająca zupa. Smacznego !