niedziela, 24 stycznia 2010

good things come for those who wait

Gdybym była tym piekarzem z Avinionu należałoby mi się lanie. Chciałam mieć dziś chleb na śniadanie. Wiec o 9:00 nastawiłam piekarnik i poszłam spać dalej. Po godzinie, chleb wydał mi się już spieczony. Po przekrojeniu okazał sie surowy.  Historia skończyła się tym, że musiałam pospiesznie drałować do sklepu. Wygłodniała i zmarznięta. 


Nauczki na dziś

- nie spiesz sie z chlebem. Nigdy

- nie licz, że mozesz mieć go szybciej. Nie możesz

- poczekaj aż ostygnie. To nie chleb na drożdżach

- pilnuj czasu i nie kombinuj z konsystencją


Na pocieszenie, strona prezentująca cukiernicze "wpadki "

http://cakewrecks.blogspot.com/

2 komentarze:

nataly*oh pisze...

książki Julie Child zazdroszczę i kciuki trzymam za kolejny chleb.
tak po cichu powiem tylko, że też się przymierzam. pierwsze koty za płoty - kupiłam formę. (:

Unknown pisze...

Omg, mam nadzieję, że kiedyś też mi się uda samej upiec chleb. W tej chrupkiej skórce kryje się jakaś pierwotna przyjemność. Obserwuję Twe kulinarne przygody i pozdrawiam, Marta Dzikowska :)